Stempin: Polacy jeszcze zatęsknią za Angelą Merkel WYWIAD
3 października 2021Na czym polegał jest styl rządzenia i czy istniała alternatywa dla jej polityki wobec uchodźców? Czy nadszedł czas na charyzmatycznego przywódcę? Na te pytania w rozmowie z Deutsche Welle odpowiada prof. Arkadiusz Stempin*, autor wydanej w ubiegłym tygodniu biografii Angeli Merkel.
Deutsche Welle: Po 16 latach w fotelu kanclerskim Angela Merkel odchodzi na polityczną emeryturę. W Polsce niemiecka kanclerz była w przeszłości przedmiotem krytyki zarówno ze strony rządu, jak i opozycji. Dla jednych za bardzo mieszała się do spraw polskich, dla drugich była zbyt ugodowa wobec łamiącego praworządność obozu władzy. Czy pomimo tych zarzutów Polacy będą tęsknić za niemiecką kanclerz?
Prof. Stempin: Witold Waszczykowski (były minister spraw zagranicznych) powiedział, że nie zapłacze. Ja twierdzę, że zapłaczemy; podobnie jak Viktor Orban, który nie należał do jej wielkich adoratorów.
Zapłaczemy, bo co prawda ludzie są zastępowalni, ale w przypadku Merkel – na szczytach Unii, bo mam na myśli politykę europejską – zabraknie osoby, która potrafiła pogodzić sprzeczne interesy różnych stron. Nie zgodziła się na rozbicie Unii Europejskiej na jądro i peryferie, do czego dążył prezydent Francji (Emmanuel) Macron. Wprowadziła Fundusz Odbudowy, który miał zapobiec pęknięciu Unii na Południe i Północ. Starała się o jednolite stanowisko wobec Rosji w kwestii sankcji. Miała na uwadze dobro Unii, starała się nie dopuścić do jej rozpadu.
Jej pożegnalna wizyta w Warszawie, podczas której, pomimo napiętych relacji z polskim rządem, apelowała o dialog i kompromis, wpisuje się w tę strategię.
- Spotykała się ze wszystkimi, także z czarnymi charakterami w rodzaju Erdogana, Putina czy Trumpa, przymykała oko na kwestie praworządności w Polsce i na Węgrzech. W polityce wobec Warszawy kierowała się zasadą utrzymania jedności UE.
W swojej książce dużo miejsca poświęca pan wpływom domu rodzinnego na osobowość Merkel. Co wyniosła przyszła szefowa CDU i kanclerz RFN z domu zdominowanego przez jej ojca - „czerwonego pastora”?
- Powściągliwość wobec otoczenia, skromność i asertywność – trzy cechy, które bardzo się jej przydały w karierze politycznej. Poza rodzinną plebanią musiała trzymać usta na kłódkę w domu rodzinnym i szkole. Tak samo zachowywała dyskrecję, kierując urzędem kanclerskim. Skromność uodporniła ją na pułapki władzy, w którą wpadali liczni politycy. Asertywność pozwalała jej powściągać emocje i przetrwać w biotopie pełnym atakujących ją rekinów.
Pisze pan o „merkelizmie” jako sposobie sprawowania władzy. Na czym polegała ta metoda? Jakie znaczenie miało to, że w przeciwieństwie do swoich rywali z kraju i zagranicy będących prawnikami czy historykami, jest fizykiem.
- Merkel koncentrowała się na rozwiązywaniu konkretnych problemów, a nie na ulepszaniu świata. Nie zaprzątała sobie głowy wielkimi wizjami dla Europy, lecz uprawiała politykę małych kroków. Jako naukowiec wiedziała, że jeśli popełni błąd, to w przypadku stawiania małych kroków ten błąd będzie minimalny i da się go zrewidować.
Z pana książki wynika, że w przełomowym roku 1989 Merkel była politycznym ignorantem, nie interesowała się polityką, a jak wyznała w prywatnej rozmowie, w NRD najbardziej brakowało jej dobrego jogurtu z poziomkami. Co sprawiło, że w wieku 35 lat w krótkim czasie weszła do polityki i szybko stała się „zwierzęciem politycznym”?
- Pierwszym impulsem była obawa, a może nawet lęk, że wali się jej bezpieczny świat w Akademii Nauk. To, że trafiła do polityki, to przypadek, ale wielkie rewolucje i przewroty społeczne katapultują do pierwszych szeregów nowe nazwiska. Natomiast to, że się w polityce utrzymała i weszła na szczyt, zawdzięcza samej sobie.
W trakcie swoich rządów Merkel musiała zmierzyć się z wieloma kryzysami. Za najbardziej brzemienny w skutkach uznał Pan kryzys uchodźczy. Nazywa go Pan „cezurą kanclerstwa”. Czy istniała alternatywa do decyzji, aby pozostawić granice Niemiec otwartymi dla uchodźców? Czy należało wysłać Bundeswehrę z czołgami, aby zablokować napływ imigrantów?
- Podniesienie szlabanu granicznego w 2015 roku było decyzją bez alternatywy. Czy można wyobrazić sobie niemieckich żołnierzy i policjantów, którzy 70 lat po Holokauście, z bronią w ręku odpychają kolbami matki z dziećmi?
Merkel próbowała rozwiązać problem migrantów na szczeblu europejskim. To się nie udało, ponieważ nikt, nawet Francja, nie chciał jej pomóc. A przecież działała w interesie stabilnej Europy, ratowała Węgry i Austrię przed zalewem emigrantów. Zarzuty, że chciała do celów propagandowych wykreować Niemcy na moralny wzór do naśladowania, są nieuprawnione.
Jaki jest stosunek Angeli Merkel do Rosji? Z jednej strony nie ma chyba żadnych złudzeń, jeśli chodzi o rzeczywiste cele Kremla, z drugiej strony jak mantrę powtarza, że z Putinem należy prowadzić dialog i że wbrew Rosji nie da się rozwiązać żadnego międzynarodowego problemu. Dzięki niej UE do dziś utrzymuje sankcje wobec Rosji, a równocześnie osobiście broni projektu Nord Stream 2.
- W polityce nie ma optymalnych rozwiązań. Co byłoby lepsze: Puszczenie bandyty samopas poprzez storpedowanie Nord Stream 2 i prowadzenie takiej polityki wobec Rosji, jaką prowadzi Polska, czyli żadnej i pozwolenie na dryfowanie Putina w kierunku Chin? Czy może polityka, na którą się zdecydowała Angela Merkel, czyli trzymanie świadomie bandyty przy stole negocjacyjnym?
Wiedziała, że potrzebuje bandyty do rozwiązywania konfliktu na Bliskim Wschodzie, w Libii, na Ukrainie, w Iranie i Korei Północnej.
Czy było warto?
- W przekonaniu, że nie ma idealnych rozwiązań, powiem: są decyzje, za które trzeba płacić 30, 40, 50 a nawet 60 proc. Za swoją politykę wobec Rosji Merkel płaciła w granicach 40 proc. Ceną jest dyskomfort w relacjach z Polakami i Bałtami, ale w Madrycie, Rzymie czy Londynie nikogo to nie interesuje.
Jak wypada bilans rządów Merkel?
- Wskutek potężnych pęknięć tektonicznych na świecie, Angela Merkel musiała odejść, ale nie ma w tej chwili w Niemczech nikogo, kto mógłby ją zastąpić. Gdyby uczestniczyła 26 września ponownie w wyborach parlamentarnych, wygrałaby je z wynikiem 35-40 proc.
Politykę Merkel cechowała rzeczowość, dystans i emocjonalny chłód. Czy po 16 latach jej rządów Niemcy nie tęsknią za osobą z charyzmą?
- Niemcy nie potrzebują charyzmatycznych przywódców. Takie postaci potrzebne są w mediokracji, ale one nie rozwiązują problemów. Pamiętajmy, że ostatnim charyzmatycznym przywódcą w Niemczech był Adolf Hitler.
Wywiad przeprowadził Jacek Lepiarz
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>
*Prof. Arkadiusz Stempin – historyk i politolog, kierownik katedry im. Konrada Adenauera w Wyższej Szkole Europejskiej im. Ks. J. Tischnera. Autor książki „Angela Merkel – cesarzowa Europy” (Agora 2021)