Trybunał w Hadze bada zabójstwa dziennikarzy
2 listopada 2021W swoim ostatnim felietonie w meksykańskiej gazecie regionalnej „Notiver,” Miguel Angel Lopez Velasco poruszył takie tematy jak zabójstwa kobiet, nepotyzm w polityce i zanieczyszczenia wody pitnej. Władze obiecały zająć się tymi problemami, napisał 55-letni zastępca dyrektora wydawnictwa z siedzibą w Veracruz. „A jeśli nie, to w tym miejscu im o tym przypomnimy". Do tego jednak nie doszło. Kilka godzin później Lopez Velasco, pseudonim „Milo Vela", już nie żył.
Był 20 czerwca 2011 roku. Zabójcy Lopeza Velaski przyszli pod osłoną ciemności i gdy 55-latek spał, wyważyli drzwi wejściowe i zastrzelili jego, jego żonę Agustinę i najmłodszego syna Misaela ponad 400 kulami z broni szybkostrzelnej.
Policja, której posterunek znajdował się niecałą przecznicę dalej, nie wysłała na miejsce nawet radiowozu. Dziesięć lat później prokuratura nadal nie podała jasnego motywu i nie zidentyfikowała też żadnego sprawcy. Dwoje starszych dzieci pary ze strachu musiało uciec z kraju.
Sprawa Lopeza Velasco trafia do Hagi
Zniszczono rodzinę, zamordowano krytyczny głos wraz z jego wiedzą. – W ponad 90 procentach przypadków sprawcy mogą liczyć na to, że nic im się nie stanie – mówi DW Balbina Flores z organizacji Reporterzy bez Granic w Meksyku. Przynajmniej symbolicznie sprawa ta ma jednak teraz trafić do sądu: Stały Trybunał Ludowy zaplanował na 2 listopada w Hadze dzień przesłuchań w sprawie łamania wolności prasy na całym świecie.
Omówione zostaną trzy zabójstwa dziennikarzy: Miguel Angel Lopez Velasco z Meksyku, Lasantha Wickrematunge ze Sri Lanki i Nabil Al-Sharbaji z Syrii. Chociaż trybunał nie może nikogo skazać, może bardziej nagłośnić morderstwa i zwiększyć presję na rządy poszczególnych państw, aby w przyszłości lepiej chroniły dziennikarzy.
Proces ten został zainicjowany przez Reporterów bez Granic, Free Press Unlimited (FPU) oraz Komitet Ochrony Dziennikarzy (CPJ). – To publiczne forum jest okazją do pociągnięcia państw do odpowiedzialności za ich zaniedbania – tłumaczy Natalie Southwick, koordynator programu CPJ w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach. Dodaje, że „ten wysiłek jest szczególnie ważny w Ameryce Łacińskiej, gdzie zdecydowana większość zabójców dziennikarzy nigdy nie zostaje postawiona przed sądem, a zwłaszcza w Meksyku, gdzie do takich morderstw dochodzi najczęściej”.
Ślady morderstw sięgają polityki
Proces jest jedną z wielu akcji, które podejmują dziennikarze na całym świecie, aby zwrócić uwagę na zagrożenia, na które są narażeni oni sami, ale i wolność prasy. Innym przykładem jest chociażby projekt Forbidden Stories (Zakazane Historie). Organizacja non-profit wspiera dziennikarzy, którzy kontynuują śledztwa prowadzone przez zamordowanych, więzionych lub zastraszanych kolegów, aby pokazać sprawcom, że represje wobec dziennikarzy nie są skuteczne w ukrywaniu niewygodnej prawdy.
Śmierć Lopeza Velasco była strzałem ostrzegawczym. Był doświadczony i szanowany, a stan kraju znał jak własną kieszeń. – Jego śmierć była początkiem całej serii morderstw dziennikarzy w Veracruz – wspomina Balbina Flores. Wśród nich znalazła się Yolanda Ordaz z Notiver, która przed śmiercią krytykowała opieszałość władz w dochodzeniu prowadzonym w sprawie Lopeza Velaski. Także Regina Martinez, korespondentka wpływowego tygodnika „Proceso", porównywalnego z niemieckim „Der Spiegel".
W Veracruz rządził wówczas Javier Duarte (2010-2016) z Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej (PRI). Za jego kadencji w Veracruz zamordowano 17 pracowników mediów, trzech zaginęło bez śladu. Krążyła wówczas tak zwana czarna lista dziennikarzy, którzy nie podobali się Duarte i jego wpływowemu poprzednikowi i politycznemu mentorowi, Fidelowi Herrerze, i dlatego byli szpiegowani. Veracruz był wówczas najbardziej niebezpiecznym miejscem dla dziennikarzy.
Śledztwa w Meksyku skończyły się na niczym
Prokuratura regionalna, kontrolowana przez Duarte, po zabójstwie propagowała tezę dotyczącą porachunków. Lopez Velasco miał rzekomo mieć porachunki z narkotykowym bossem o pseudonimie „El Naca". Wkrótce potem sprawa w prokuraturze ucichła. Duarte został później skazany na dziewięć lat więzienia za korupcję.
Pod naciskiem obrońców praw człowieka Kongres Meksyku uchwalił w 2012 roku ustawę, która ma chronić zagrożonych dziennikarzy i aktywistów. Od tego czasu, według Flores, skorzystało z niej ponad 1500 osób, w tym 500 dziennikarzy.
Jak zaznacza, procedury ochronne są jednak pełne biurokracji i powolne. – Zgodnie z prawem władze muszą zareagować w ciągu dwunastu godzin od wezwania pomocy, czy to udostępniając przycisk antynapadowy, aktywując regularne patrole policji lub ochroniarzy, czy też, w skrajnych przypadkach, umożliwiając schronienie w bezpiecznym domu. W praktyce trwa to jednak do dwóch tygodni – wyjaśnia.
Ochrona dziennikarzy nie jest priorytetem politycznym
W grudniu 2018 roku władzę przejął Andras Manuel Lopez Obrador i obiecał zwrot w polityce bezpieczeństwa. Niewiele się jednak od tamtej pory zmieniło. Od początku jego kadencji, według oficjalnych danych, zamordowano 43 dziennikarzy i 68 aktywistów. – W większości przypadków już wcześniej grożono im śmiercią. Spośród siedmiu dziennikarzy zabitych w tym roku, dwóch złożyło wnioski o środki ochrony, ale nadeszły one zbyt późno – mówi kobieta działająca w organizacji Reporterzy bez Granic.
Jak tłumaczy, reforma ustawy o ochronie, przygotowana we współpracy z organizacjami dziennikarskimi, została wstrzymana w Kongresie, a budżet na nią przeznaczony nie został zwiększony. – Ta sprawa nie należy do politycznych priorytetów – skarży się Flores. Ma ona nadzieję, że 2 listopada trybunał w Hadze to zmieni.
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>