Zakochani przez internet. Nowy trend w Niemczech
10 września 2012– Gdyby nie było tego typu portali – mówi Michele przesypując między palcami piasek na hamburskiej plaży – miałbym problemy z kobietami. Wybór w przestrzeni cyfrowej jest po prostu większy, deklaracje czytelniejsze. Tą, która mi nie pasuje, po prostu usuwam; bez emocjonalnej inwestycji na początku i wielkiego rozczarowania na końcu – tak tłumaczy swoją obecność na jednej z 2000 dostępnych w sieci niemieckich platform randkowych. Czy jednak szukanie idealnego partnera w sieci jest tak skuteczne, jak się powszechnie sądzi? Portale randkowe twierdzą, że tak, ale naukowcy i autorzy raportów piszą coś zupełnie innego.
Flirty online, zwłaszcza wśród trzydziestolatków, stały się stały się w Niemczech tak powszechne, jak platformy, na których studenci szukają mieszkania. Jednak mało kto przyznaje się do poszukiwania partnera w sieci. - Nie, nie, tak zdesperowana jestem dopiero od momentu, kiedy stuknęła mi trzydziestka - tłumaczy Anna. Dziewczyna chwilę później przyznaje, że już dwa lata przed swoimi okrągłymi urodzinami skorzystała z szansy darmowego zarejestrowania się na kilku takich portalach. – Lepiej dmuchać na zimne - stwierdza. Prawie co piąty, dorosły Niemiec mieszka sam, jedna trzecia małżeństw jest rozwiedziona, w dużych miastach, takich jak Hamburg czy Berlin, nawet co drugie.
„Facet z grillem poszukuje kobiety z węglem”
Kryteria wyszukiwania partnera są cały czas bardzo konwencjonalne: zgodnie z najnowszymi studiami mężczyźni w pierwszej kolejności proszą o fotografię, a kobiety kontaktują się tylko z mężczyznami tak samo lub bardziej wykształconymi od siebie. To, że mimo dokładnie sprecyzowanych kryteriów, większość poszukujących jednak nie znajduje partnera, dowodzą dziennikarze Alexandra Kilian i Milosz Matuschek w właśnie wydanej książce "Mann mit Grill sucht Frau mit Kohle". Z publikacji jasno wynika, że portale randkowe to obiecywanie gruszek na wierzbie, bo rzeczywistość okazuje się bardzo rozczarowująca.
To, że długoletnia obecność w takim wirtualnym miejscu zwiększa szanse na sukces, jest zdaniem Matuschka po prostu mitem. I że na trwałym kojarzeniu par najmniej zależy właśnie samemu właścicielowi portalu; w końcu żyje z niepowodzeń, jakich doświadczają członkowie tej randkowej społeczności. Taki portal to miejsce dla samotnych i wypalonych, bo tylko ten, kto właśnie skończył nawet najkrótszy związek, staje się znowu wartościowym klientem dla takiego portalu.
Partner "a la carte"
Izraelska socjolożka Eva Illouz intensywnie obserwowała zależność między emocjami i konsumpcją i doszła do wniosku, że duży "asortyment" partnerów w sieci oznacza, że wybór ostatecznie dokonywany jest zgodnie z zasadą efektywności. Podobnie jak w przypadku wyboru każdego innego towaru masowej konsumpcji. Socjolożka udowodniła, że potencjalnie większy wybór partnerów w sieci wpływa odwrotnie proporcjonalnie na długość związków; z tak wyrobioną marketingowo świadomością łatwiejsze wydaje się zastąpienie dotychczasowego partnera innym, który pasuje do pseudo-naukowych testów osobowości. Zatem nowy partner to inwestycja rzędu 10 do 50 euro – tyle mniej więcej kosztuje członkostwo na portalu randkowym.
Jedno jest pewne – sieć oszczędza większości osób stawania twarzą w twarz ze swoimi słabościami, a pisemnie można bardzo precyzyjnie stworzyć listę swoich oczekiwań. Podobnie, jak co roku pisząc list do Świętego Mikołaja.
Johanna Scheller/ Agnieszka Rycicka
Red.odp.: Bartosz Dudek