Der Spiegel: Putin cofa Rosję do czasów ZSRR
5 czerwca 2021„Od kiedy Aleksiej Nawalny w styczniu wrócił z Niemiec do Rosji, przez kraj przetacza się fala represji. Skala ich bezwzględności jest zaskakująca nawet jak na warunki reżimu, który zawsze był autorytarny i nie tolerował sprzeciwu” – pisze Christian Esch w najnowszym wydaniu tygodnika „Der Spiegel”.
„Krótko mówiąc, reżim Putina przystąpił do eliminacji opozycji. Po fiasku próby usunięcia Nawalnego za pomocą stosowanego w wojsku gazu atakującego system nerwowy, unicestwiane są wszystkie zbudowane przez niego struktury” – tłumaczy autor.
Kreml likwiduje opozycję
Fundacja do walki z korupcją i sztab Nawalnego zostały zakazane i rozbite, jego współpracownicy siedzą w więzieniu lub uciekli za granicę, protesty uliczne są rozpędzane, a osoby go popierające, jak pracownicy moskiewskiego metra, są zwalniane z pracy. Esch przypomina też o niedawnym incydencie z polskim samolotem w Petersburgu i aresztowaniu opozycjonisty Andreja Piwowarowa.
Putinowski system na naszych oczach zmienia się nie do poznania, a może raczej zmienia się zgodnie z dobrze znanym wzorem z przeszłości? – zastanawia się autor.
„System w Rosji nie opierał się przez długi czas na lęku i zastraszaniu, lecz na wprowadzaniu w błąd i obietnicy stabilizacji. Formalnie reżim uznawał konstytucję i demokrację, chociaż jedynie markował ich przestrzeganie. Nie był zainteresowany unicestwieniem swoich przeciwników”, czytamy w „Spieglu”.
Istniała przestrzeń do działania, a dowodem na to była walka Nawalnego o stanowisko mera Moskwy w 2013 roku. Od zwykłych obywateli władze nie wymagały nic – mieli być apatyczni. Nie chodziło o ich mobilizację.
Wina „zagranicznych agentów”
Zdaniem Escha cezurą były protesty przeciwko powrotowi Putina na Kreml na przełomie lat 2011/2012. Putin uznał protesty za próbę Zachodu zorganizowania powtórki „pomarańczowej rewolucji” na wzór wydarzeń w Kijowie. To wtedy uznano opozycję za „zagranicznych agentów”. Aneksja Krymu zaostrzyła konflikt – w 2016 roku powstała Gwardia Narodowa – „wewnętrzna armia do walki z protestami ulicznymi”.
Autor zwraca uwagę na rosnące wpływy „siłowników” w aparacie władzy. Ich zdaniem Rosja jest oblężoną twierdzą, a opozycja piątą kolumną wroga. Po co tolerować Nawalnego i radykalną opozycję, jeżeli można ją unieszkodliwić?
Nawalny ma zbyt małe poparcie w społeczeństwie, aby bezpośrednio zagrozić Kremlowi. Jest jednak „alergenem” – ciałem obcym, które zakłóciło pracę systemu odpornościowego reżimu.
Lenin przestrogą dla Putina
System Putina zareagował na powrót Nawalnego w styczniu 2021 roku tak, jakby to był rok 1917, gdy do Rosji wrócił Lenin, aby z pomocą niemieckich generałów przejąć władzę. „Zrobiono to, co powinno się było zrobić w Piotrogrodzie – zatrzymano Nawalnego na lotnisku” – pisze Esch.
Rosja Putina zmierza powoli tam, gdzie trzy dekady temu skończył się Związek Sowiecki. Zamiast możliwie jak najmniej naprzykrzać się obywatelom, zmusza się ich do zachowania wierności ideologicznej linii. „Każdy przeciwnik Putina traktowany jest jak dysydent. Z przeciwnikami sprzecza się, a dysydentów zsyła się do obozu” – czytamy w „Spieglu”.
Jakie będą kolejne kroki? Czy po unicestwieniu opozycji pozaparlamentarnej przyjdzie kolej na parlamentarną opozycję? Czy po delegalizacji ruchu Nawalnego dojdzie do delegalizacji Partii Komunistycznej i zastąpienia jej przez sztucznie stworzoną partię lewicową? – zastanawia się dziennikarz „Spiegla” i nie udziela jasnej odpowiedzi. „Widzowie jeszcze nie wiedzą, jak skończy się ta sztuka. Ale scena pogrążona jest w bardzo ponurym świetle” – konkluduje Esch.