Historyk: Pomnik polskich ofiar nazizmu nie wystarczy
13 września 2019Norbert Frei, historyk z Uniwersytetu Friedricha Schillera w Jenie, zabiera głos w dyskusji na temat inicjatywy postawienia w Berlinie pomnika Polaków pomordowanych przez Niemców w czasie II wojny światowej. Projekt nabrał impetu w związku z obchodzoną w tym roku 80. rocznicą niemieckiej napaści na Polskę. Zyskał poparcie ponad 200 posłów z różnych partii, w tym przewodniczącego Bundestagu Wolfganga Schaeublego.
Za zasłoną ignorancji
W opublikowanym w piątek (13.09.2019) artykule historyk zwraca uwagę, że opinia publiczna w Niemczech długo wypierała wiedzę o tym, jak wyglądała niemiecka okupacja w Polsce. Gdy w latach 60. ubiegłego wieku "mówiono o cierpieniu i zbrodniach na wschodzie, zazwyczaj chodziło o to, co wyrządzono Niemcom w czasie ich ucieczki i wypędzeń; nie zaś o to, jakie wcześniej Niemcy popełnili zbrodnie" - pisze Frei. Proces oświęcimski we Frankfurcie nad Menem sprawił, że mord na sześciu milionach europejskich Żydów, w tym trzech milionach polskich obywateli, stał się bardziej obecny w świadomości społeczeństwa niemieckiego. "Jednak bezprecedensowa brutalność narodowosocjalistycznej polityki okupacyjnej, właśnie wobec Polaków, miała jeszcze przez dziesięciolecia pozostać za zasłoną sztucznej ignorancji" – ocenia Frei.
Jak dodaje, nie zmienił tego nawet gest Willy’ego Brandta, który w grudniu 1970 roku klęknął przed warszawskim Pomnikiem Bohaterów Getta. Jednak teraz, dzięki ponadpartyjnej inicjatywie postawienia w Berlinie pomnika polskich ofiar niemieckiej okupacji i wojny, "ta długo wypierana wiedza stanie się politycznie wirulentna".
Co zmieni pomnik?
Norbert Frei ocenia, że miejsce, w którym miałby stanąć pomnik, nie jest źle dobrane. To Plac Askański w pobliżu dworca Anhalter Bahnhof i naprzeciwko budynku Deutschlandhaus, który pewnego dnia pomieści Centrum Dokumentacji o Ucieczce i Wypędzeniu Niemców. "Pozostaje jednak pytanie, czy pomnik może zmienić złożoną historyczną wiedzę w społeczną świadomość i pomoże w aktualnych sporach" – pyta historyk, dodając, że nie jest też jasne, co miałby zdziałać krótki napis na pomniku.
Tymczasem za Placem Askańskim znajduje się teren dworca Anhalter Bahnhof, z którego została tylko fasada. "Starczyłoby zatem miejsca na coś więcej niż pomnik. A powodów, by powstało coś więcej, nie brakuje" – ocenia Frei.
Historyk argumentuje, że dekret Hitlera o umocnieniu niemieckości z 7 października 1939 roku uczynił z zajętej w porozumieniu ze Stalinem zachodniej części Polski poligon doświadczalny narodowosocjalistycznej polityki rasowej i ludnościowej. Przypomina, że w przededniu przesiedleń ludności niemieckiej ze Związku Sowieckiego i krajów bałtyckich na włączonych do III Rzeszy polskich ziemiach wspierana przez oddziały samoobrony volksdeutschów policja bezpieczeństwa dokonywała "systematycznej likwidacji" ludności żydowskiej i polskiej inteligencji.
"Zastrzelono nauczycieli i profesorów, lekarzy i duchownych jako potencjalnych organizatorów ruchu oporu, na początku 1940 roku polskie zakłady psychiatryczne były opróżniane za pomocą karabinów maszynowych" – pisze historyk. Dodaje, że z kolei terror w Generalnym Gubernatorstwie znakomicie dokumentuje dziennik Hansa Franka.
Jest miejsce na więcej
Wbrew temu, co twierdzono przez długi czas, niszczycielska wojna na wschodzie nie rozpoczęła się wraz z napaścią na Związek Sowiecki w 1941 roku, ale w 1939 roku w Polsce – podkreśla Frei. "Okupacja, która rozpoczęła się po wkroczeniu wojsk, była nie tylko najdłuższą w czasie II wojny światowej, ale też najbardziej zbrodniczą. Wymazane z mapy polskie państwo stało się miejscem zbrodni ludobójstwa na europejskich Żydach, w jego stolicy, Warszawie, doszło wiosną 1943 roku do brutalego stłumienia powstania w getcie, a jesienią 1944 roku, po upadku powstania Armii Krajowej, miasto było systematycznie niszczone przez saperów Wehrmachtu" – wskazuje historyk, dodając, że okupacja w Polsce miała być tylko wstępem do tego, co zakładał wciąż mało znany Generalny Plan Wschodni.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>
"W Niemczech – inaczej niż w Polsce – nie ma muzeum II wojny światowej. Nie ma ośrodka, które w wyczerpujący sposób informowałoby o niemieckiej okupacji w Europie. Przy ruinie dworca Anhalter byłoby miejsce na taki ośrodek. Tutaj dałoby się udokumentować cierpienie i niesprawiedliwość, które zaczęły się wraz z napaścią na naszych polskich sąsiadów, nie wpadając w pułapkę nacjonalizacji pamięci i pytań, dlaczego nie powstał pomnik dla innych" – ocenia Frei.