Protest historyków. Kontrowersje wokół wystawy o wypędzeniach
19 listopada 2014Kiedy niemiecki rząd sześć lat temu zdecydował się przejąć pieczę nad inicjatywą, o jaką wiele lat zabiegała Erika Steinbach - czyli powołać rządową placówkę dokumentującą przymusowe wysiedlenia w Europie w XX wieku, wielu odetchnęło z ulgą. Wydawało się, że jest to koniec kontrowersji wokół tematu i koniec polsko-niemieckich sporów na temat historii. Tym samym rząd przejął bowiem odpowiedzialność za kształt przyszłego muzeum. Także merytoryczną. Berlin ręczył wobec Warszawy, że temat zostanie potraktowany poważnie i z uwzględnieniem polskich obaw przed jednostronnym pokazaniem wypędzeń po 1945 roku. Przejęcie odpowiedzialności miało też gwarantować, że w przyszłości nie dojdzie do kryzysu w bilateralnych stosunkach.
Przez kilka lat wydawało się, że jest to możliwe. Dziś jednak wątpliwości powracają. Przewodniczący doradczej komisji naukowej fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" Stefan Troebst mówi wprost: "W kręgu historyków naszego gremium istnieją poważne obawy, że działalność dyrektora Manfreda Kittla może mieć negatywny wpływ na polsko-niemieckie stosunki".
Samotna droga dyrektora
Powodem takich obaw jest najnowsza wystawa fundacji w Niemieckim Muzeum Historycznym (DHM) w Berlinie, która powstała bez konsultacji z gremium historyków, które miało ekspozycje oceniać merytorycznie. Członkowie 15-osobowej komisji mówią o niewytłumaczalnym, ale najwyraźniej celowym ignorowaniu ustaleń. - Naszym zadaniem jest konsultacja merytoryczna rady fundacji, zwłaszcza jeżeli chodzi o ekspozycje - tłumaczy przewodniczący naukowej komisji Troebst.
O tym, że w najpoważniejszym muzeum historycznym Niemiec prezentowana będzie wspomniana wystawa członkowie gremium doradczego dowiedzieli się przypadkowo i dopiero w ostatniej chwili. W jego skład wchodzą m.in. historycy z czterech krajów, w tym dwaj z Polski. W ocenie komisji doradczej wystawa nie powinna być w takiej formie pokazywana, pierwotnie zawierała też merytoryczne błędy i nie jest jasna w przekazie.
Kontrowersyjne wystawy
Wystawa w DHM składa się z dwóch części, które pierwotnie pochodzą z dwóch różnych wystaw. Po pierwszą wystawę dyrektor Kittel siegnął do Grecji. Poświęcona jest ona czystkom etnicznym i wypędzeniom (projekt greckiej firmy Anemon Productions). Wystawa obrazuje filmowo wydarzenia z Turcji i Grecji, Indii i Pakistanu oraz Niemiec i Polski - w przypadku tych ostatnich przymusowe wysiedlenia po 1945.
- Kiedy dowiedzieliśmy się, że wystawa ma być w takiej formie pokazywana w Berlinie, stanowczo i jednogłośnie zaleciliśmy usunięcie polsko-niemieckiej części, mówi prof. Manfred Troebst. Espozycja miała bowiem pomijać przyczyny wysiedleń, a więc prowadzić narrację, jakiej od początku sprzeciwiała się strona polska i czego - można się domyślać - chciała uniknąć również Angela Merkel przejmując pieczę nad projektem. Wielokrotnie podkreślała ona, iż o przymusowych wysiedleniach nie można mówić z pominięciem historycznego kontekstu.
Polski członek rady naukowej fundacji prof. Krzysztof Ruchniewicz uważa, że "wystawa w pierwotnej formie utwierdziłaby wielu w Polsce, że Niemcy realizują przez ten projekt określoną politykę historyczną, co nie odpowiadałoby rzeczywistości".
Konspiracja czy prowokacja?
Brak konsultacji w przypadku greckiej wystawy nie jest odosobnionym przypadkiem. Druga część wystawy pokazywanej w DHM była dla członków rady naukowej fundacji zupełną niespodzianką. "W ostatniej chwili dowiedzieliśmy się, że zostanie pokazana tablica z informacjami na temat przygotowań stałej ekspozycji w przyszłym centrum", mówi jeden z historyków. Dodaje: "Teraz się okazało, że umieszczono 22 tablice". Tymczasem gremium historyków już wcześniej stanowczo odradzało fundacji prezentowanie wybranych fragmentów niegotowej jeszcze wystawy; mimo to fundacja zdecydowała inaczej.
Krytycy zarzucają też, że pomimo wcześniejszych ustaleń, iż przymusowe wysiedlenia Niemców mają być "jednym z głównych akcentów" wystawy, fundacja informuje w materiałach publikacyjnych, że nie będzie to "jeden z akcentów", lecz "główny punkt ciężkości" przyszłej wystawy.
Interwencja historyków w Urzędzie Kanclerskim
Postawę dyrekcji fundacji rada naukowa postrzega jako poważny afront wobec gremium. Dlatego jej członkowie poprosili o spotkanie z minister stanu odpowiedzialną za kwestie kultury w Urzędzie Kanclerskim. Niektórzy członkowie rady naukowej mówią o "złamaniu zaufania". Na razie oficjalnie nie ma mowy o rozwiązaniach personalnych, ale trudno będzie bez tego rozwiązać konflikt. Niektórzy nie wykluczają, że, w zależności od dalszego rozwoju sytuacji, część członków rady naukowej wycofa się z tego gremium.
Sześć lat po tym, jak się wydawało, że spory wokół przyszłego tzw. "Centrum przeciwko Wypędzeniom" dobiegają końca, stare kontrowersje powracają. Tym razem nie tylko w Polsce, ale również w Niemczech. W międzyczasie nawet konserwatywny dziennik "FAZ" zastanawia się, czy dyrektor Kittel jest właściwą osobą, by poradzić sobie z "delikatnym i kompleksowym tematem wypędzeń".
Róża Romaniec, Berlin