Razem z Patriotami przyjedzie kilkuset niemieckich żołnierzy
23 listopada 2022Po zapowiedzi rozmieszczenia w Polsce wyrzutni systemu obrony powietrznej Patriot, należącego do niemieckiej armii, specjaliści z obu krajów muszą teraz ustalić, gdzie konkretnie miałby on stacjonować. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak pisał na Twitterze, że chciałby, aby niemieckie Patrioty stanęły przy granicy z Ukrainą.
Od konkretnej lokalizacji zależeć będzie to, czy rozlokowana zostanie jedna, czy dwie baterie – mówił w środę (23.11.2022) w Berlinie rzecznik niemieckiego ministerstwa obrony Christian Thiels. Od tego zależy z kolei, ilu żołnierzy Bundeswehry będzie stacjonować w Polsce. Thiels szacuje, że każdej baterii niemieckich Patriotów towarzyszy od 200 do 300 żołnierzy. Gdyby w Polsce rozmieszczono dwa takie systemy, nad Wisłą stacjonowałoby kilkuset wojskowych Bundeswehry.
Już wczoraj informowaliśmy, że planowana polsko-niemiecka współpraca w zakresie obrony polskiej przestrzeni powietrznej nie zakłada przekazania Polsce niemieckich Patriotów, tylko czasowe stacjonowanie w Polsce tych wyrzutni razem z niemiecką załogą. Jest to już praktykowane na Słowacji, gdzie niemieckie Patrioty wraz z załogą są obecne od marca. W ten sposób Berlin wspiera obronę powietrzną Słowacji, która przekazała Ukrainie swoje, postsowieckie systemy przeciwlotnicze.
Nie wiadomo na razie, kiedy plany rozmieszczenia Patriotów w Polsce uda się zrealizować. Nie wiadomo nawet, czy stanie się to jeszcze w tym roku. Jak słyszymy w Berlinie, rozmowy na ten temat nie są jedynie bilateralną sprawą polsko-niemiecką, tylko inicjatywą, nad którą muszą pochylić się wspólnie Polska, Niemcy i NATO.
Co z Eurofighterami?
W wypowiedziach minister obrony Niemiec Christine Lambrecht pojawia się też wątek patrolowania polskiego nieba przez niemieckie myśliwce Eurofighter. O szczegółach współpracy w tym zakresie wiadomo jednak jeszcze mniej. Strona polska koncentruje się na wyrzutniach Patriot, nie reagując oficjalnie na ofertę dotyczącą myśliwców.
Wicedyrektorka warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) Justyna Gotkowska powiedziała w rozmowie z DW, że Polska obecnie potrzebuje systemów Patriot bardziej niż niemieckich myśliwców na niebie. – Eurofightery nie chronią przed atakiem rakietowym i są raczej symbolicznym gestem – dodała.
Polska postanowiła już w kwietniu 2015 roku, że system Patriot będzie fundamentem obrony powietrznej średniego zasięgu „Wisła”. Trzy lata później MON zamówił dwie baterie, a w maju br. kolejne sześć baterii systemu Patriot. Pierwsze dostawy wyrzutni przewidziane są do końca tego roku, ale na uzyskanie przez nie gotowości operacyjnej trzeba będzie – zdaniem mediów – poczekać do przełomu lat 2023/2024.
Niemcy dysponują 12 jednostkami systemu rakietowego Patriot do obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Dwa z tych systemów rozmieszczone są obecnie w Słowacji. Ich obecność zostanie, według informacji Christine Lambrecht, przedłużona przynajmniej do końca 2023 roku, z możliwością prolongaty.
Oferta nie do odrzucenia
W ostatnich latach nie było zbyt wielu przykładów konstruktywnej współpracy polsko-niemieckiej. Fiaskiem zakończyły się próby polsko-niemiecko-ukraińskiej wymiany okrężnej, w ramach której Polska miałaby dostać od Niemiec sprzęt wojskowy w zamian za uzbrojenie oddane Ukrainie. Warszawa ostro krytykowała też Berlin za brak zdecydowania w pomocy wojskowej Kijowowi. Rząd PiS zresztą od lat wykorzystuje Niemcy do celów w polityce wewnętrznej, regularnie rozbudzając antyniemieckie nastroje.
Dlatego zdaniem Piotra Burasa, dyrektora warszawskiego biura think tanku European Council on Foreign Relations (ECFR), niemiecka propozycja skierowania do polski Patriotów to mądry krok rządu w Berlinie. Jak mówi, Niemcy szukały dobrej okazji, aby wysłać pozytywny sygnał dla relacji między obu krajami i udało im się to po tragedii w Przewodowie.
– Mimo antyniemieckiego nastawienia polski rząd nie mógł tej oferty odrzucić – ocenia w rozmowie z DW.